Komentarze: 0
W moje ręce trafiła wreszcie oczekiwana od dawna kolejna część sagi Fallout. Produkcję Bethesdy już na długo przed premierą okrzyknięto hitem sezonu, a i ja pochodziłem do niej z założeniem, że Fallout 3 będzie w 2008 roku tym, czym dla gatunku cRPG był Wiedźmin rok wcześniej. Tyle tylko, że potwierdzenie tej tezy nie przychodzi z taką łatwością, jak mogłaby oczekiwać liczna rzesza fanów cyklu. Fallout 3 wymyka się bowiem jednoznacznej ocenie.
Jak każdy, komu jest bliska nazwa "Fallout", liczyłem, że gra nie tylko zachowa, ale i rozwinie wszystkie najważniejsze aspekty, tak zachwycające w poprzednich częściach cyklu - przejmujący klimat postapokaliptycznego świata, doskonałą fabułę, dopracowane dialogi... Zdecydowałem zignorować niepokojące doniesienia prasowe o niefortunnych ingerencjach w oryginalny system walki czy zmianie widoku rozgrywki, dopóki sam nie zasiądę do rozgrywki. A kiedy już zasiadłem, musiałem z bólem przyznać, że krytycy, przynajmniej częściowo, mieli rację.
Miłe złego początki
Nie zawodzi intro do gry, w którym słowa starego przeboju, odgrywanego przez zdezelowany radioodbiornik: "I don't want to set the world on fire" kapitalnie kontrastują z wizją świata po zagładzie atomowej. Kiedy padają klasyczne już słowa: "War, war never changes...", już wiemy, że jesteśmy w domu. Potem bywa już różnie - ale zacznijmy od początku.
Tworzenie postaci to twórcze rozwinięcie idei zawartej już w Oblivionie (fot. IDG) |
Ile Obliviona w Falloucie
Metoda przygotowywania postaci do życia poza kryptą "101" do żywego przypomina sposób wyboru wyglądu, klasy i współczynników postaci w innej produkcji Bethesdy - grze Oblivion. Tam cały proces przebiegał stopniowo - w lochach więziennych Imperialnego Miasta, a tuż przed ich opuszczeniem gracz mógł jeszcze wprowadzić korekty. W Falloucie idea jest ta sama, chociaż ją nieco rozwinięto (aczkolwiek trzeba przyznać - w ciekawy sposób). Tutaj gracz jest świadkiem swoich własnych narodzin (przy okazji może wybrać płeć, imię postaci oraz przyszły wygląd fizyczny), potem - jako "jednoroczny" maluch określa wartość współczynników systemu S.P.E.C.J.A.L., a jako nastolatek - wybiera trzy umiejętności główne. Warto w tym miejscu wspomnieć, iż ostatni z etapów poprzedzony jest quasi-egzaminem, który ma określić przydatność postaci do określonych zadań w krypcie. Niestety, koncepcja ta, chociaż ciekawa, nie została wykorzystana praktycznie - udzielane w teście odpowiedzi nie mają wpływu na określenie wartości poszczególnych talentów. Można je bowiem zmienić bezpośrednio po "egzaminie" albo tuż przed opuszczeniem krypty. Maksymalna wartość umiejętności została ustalona na 100 punktów.