Archiwum 27 października 2008


paź 27 2008 mass
Komentarze: 0

rozgrywa się w typowym, nasyconym niebezpieczeństwami wszechświecie science-fiction, będącym domem dla mnóstwa odmiennych od siebie obcych gatunków. Ludzkość stosunkowo niedawno dołączyła do grona istot inteligentnych podróżujących między gwiazdami, toteż jej pozycji na pewno nie można opisać jako mocnej. Stowarzyszenie ras wszelkich rządzone jest przez Radę, a tej podlegają specjalne oddziały od brudnej roboty – tzw. Widma. Członkowie formacji nie podlegają żadnej innej władzy, mają prawo polecieć, gdzie im się tylko podoba, zrobić na co mają ochotę, a wszystko w imię utrzymania pokoju w galaktyce. Przywileje te postanawia wykorzystać Saren, Widmo o jednoznacznie negatywnym stosunku do ludzkości, który chce oto wpędzić wszechświat w kosmiczną wersję Mrocznych Wieków.

W grze wcielamy się w postać komandora bądź komandor Shepard. Ten oficer ziemskich sił odkrywa plany głównego złego i stara się poinformować Radę o demonicznych zamiarach zbuntowanego Widma. Biurokraci nie chcą nam oczywiście z początku wierzyć. Z jednej strony mają słowo doświadczonego, zasłużonego w bojach obcego; z drugiej oskarżenia ziemskiego „żółtodzioba”, który przecież niekoniecznie musi znać się na rzeczy. Udaje nam się jednak zebrać dowody świadczące o przejściu Sarena na ciemną stronę mocy, stąd zostajemy mianowani pierwszym ludzkim Widmem. Natychmiast też wysyła się nas na misję powstrzymania wywrotowca. Do dyspozycji otrzymujemy najnowocześniejszy statek floty – „Normandię”. Teraz to od nas zależeć będzie los Wszechświata. A oprócz tego wizerunek ludzkości i pozycja naszej rasy wśród gwiazd. W piśmie nie brzmi to może bardzo wciągająco, ale w Mass Effect trzeba zagrać, żeby przekonać się, jak poważna jest to produkcja. Broń biologiczna, ochrona słabszych ras, problem inności i ksenofobia – to tylko niektóre tematy, które poruszy fabuła kosmicznego RPG rodem z Xboksa 360. Zaskakująca dojrzałość opowieści stanowi jednocześnie jedną z jej największych zalet. Nawet podoczne zadania nie polegają tylko na odszukaniu tego, czy tamtego przeciwnika i zabiciu go. Niektóre z nich przeradzają się w całe oddzielne opowieści, których nie powstydziłby się żaden porządny film, ani książka.

sriszka : :